|
Jarek KoziaraKupił działkę. Dużą. Urząd gminy poprosił by ją opisał szczegółowo. Koziara wybrał 10 cm2. Policzył źdźbła i paproszki. Spisał i wysłał. Obiecał resztę w odcinkach. Ten sam, w innym miejscu, potrafił opanować scenograficznie 10 ha kamieniołomu dla potrzeb pewnego koncertu. A innym razem, rolniczy ciągnik mając w dłoni, porysował w wymyślne wzory nadwiślańską łąkę. Krążek CD to mało miejsca dla autora okładki, więc tym większe wyzwanie. Jakoś tak się składa, że od kilkunastu lat najlepiej i najkonsekwentniej oprawione "dizajnersko" są wydawnictwa zespołu Voo Voo. Autor – Jarosław Koziara. A w innym miejscu - wielka scena finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pod Pałacem Kultury. 17 tysięcy krążków CD jako dynamicznie blikujący system kurtyn. Autor -Jarosław Koziara. Tak. Koziarze od "mikro" do "makro" jest bliżej niż komukolwiek. Był koncert w Olecku. Dużo dobrych zespołów. Konferansjer ubrany na zielono i panicznie słaby. Koziara w pewnym momencie wstał i krzyknął: Gajowy do domu! Amfiteatr podjął hasło. Koncert potoczył się samoistnie bez zapowiadacza. Ten sam Koziara, kilka dni później, w prywatnym mieszkaniu. Były też małe dzieci. W pewnym momencie zaproponował zajęcia z rytmu w sztukach plastycznych. Zarządził maluchom rysowanie piosenek. Pilnie instruował. Podopieczni - wniebowzięci. Efekt prac - znakomity i zadziwiająco zbieżny u wszystkich kursantów. On umie rzeźbić "na żywo" w zbiorowości. I małej i dużej. I pamiętam, jedną z wielu, akcję w ramach jego "sztu-ki samobieżnej". Dno szklanej kuwety posypane było taflą piasku. Koziara położył centralnie garść owadzich jaj. Gdy wykluły się larwy popełzły w różne strony, żłobiąc w podłożu nerwowy, solaryczny rysunek. Chodźcie pogratulować artystom zanim się w motyle zmienią – wołał Koziara do zgromadzonych. I pamiętam go gdy eksperymentuje na sobie. Zrobił wystawę gdzie na blejtramach umieścił szczątki doczesne zwierząt rzeźnych. Podczas wernisażu zamknął drzwi wyjściowe. Przeprosił za drastyczność obrazów i zaproponował drastyczny rewanż. W ramach tegoż rewanżu każdy widz miał dać w pysk artyście. Dopiero mógł opuścić lokal. Pech chciał, że na sali było mnóstwo byłych narzeczonych Koziary i ich aktualnych sympatii. Trudno się dziwić, że po chwili gęba artysty ewokowała przysłowie: "kto w ul dmuchnie…" A są jeszcze wystrojone jego ręką wnętrza klubów w Lublinie i Warszawie, niektóre wielkie jak Stodoła. A są scenografie w teatrach małych jak ten imienia Andersena w Lublinie i wielkich jak Teatr Wielki w Warszawie. Ciągle widuję Jarka Koziarę. Wystrzyżonego w osełedec, w niebanalnym obuwiu, w czymś niezwykłym na korpusie. Czytam jego felietony, będące w sporze z naszą bylejakością, gnuśnością estetyczną, głupotą decydencką i zaudałym nieuctwem. Jest bowiem Jarosław Koziara artystą kompletnym i totalnym. Wszystko co robi, nawet gdy "wygląda" ulicą, można rozpatrywać w kategoriach sztuki. Jest wyraźny, jak nie przymierzając, samiec bażant na zaspie śniegu. To prowokuje drapieżniki ale też czyni święto w każdy dzień powszedni. Wystarczy popatrzeć. Jan Kondrak |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|
© Copyright 2013 Festiwal Filmu i Sztuki DWA BRZEGI Kazimierz Dolny-Janowiec n/Wisłą 2008 - Dyrektor artystyczny Grażyna Torbicka. All rights reserved. Foto - Agencja TRIADA Katarzyna Rainka oraz Grzegorz Kondek. Projekt - Jarek Koziara. Nazwa Festiwalu - Miroslaw Olszówka. Strona wykonana przez saracoratello.