Wyszukaj Programu
Wyszukaj w serwisie
Strona główna
Aktualności
PROGRAM
Artyści i goście
WYSTAWY
BILETY
Gazeta Festiwalowa
Akredytacje
Press Room
Plebiscyt
GALERIA 2008
GALERIA 2007
Wirtualny Katalog
ARCHIWUM
Organizatorzy
Konkurs Publiczności
Kontakt
DOJAZD
newsletter





Adam Klocek

Wiolonczelista; studiował w Kolonii oraz Berlinie w klasie B. Pergamenschikowa. Zwycięzca międzynarodowych konkursów, m.in. w Kolonii, Monachium czy Nowym Jorku; gra na wiolonczeli Antonio Stradivariego z 1717 roku.

Artysta nagrał trzy płyty oraz dokonał wielu nagrań dla telewizji i radiofonii europejskich. Wiele koncertuje w krajach Europy, Azji i Ameryki. Został również zaproszony jako gość specjalny na sympozjum wiolonczelowe z udziałem Mścisława Rostropowicza w Essen. Potwierdzeniem pozycji artysty na międzynarodowym rynku muzycznym stało się umieszczenie jego nazwiska na prestiżowej liście "Ten Top Cellists 2000" ogłoszonej przez pismo "Bow&String".

"Adam Klocek dysponuje doskonałą techniką i niezawodną intonacją a instrument Stradivariusa wydaje w jego rękach dźwięk intensywny, głęboki i nośny. Niezwykła osobowość i wyobraźnia artystyczna wyróżnia go zdecydowanie spośród licznej grupy młodych koncertujących artystów. Wielka, spontaniczna i intensywna emocjonalność łączy się z perfekcyjnym, głęboko przemyślanym budowaniem formy utworu i tworzeniem napięć. Interpretacje wiolonczelisty brzmią bardzo indywidualnie, ale zawsze szlachetnie. Słuchając wykonań Adama Klocka ma się wrażenie, że słuchamy starego mistrza, który 'wie już bardzo wiele'." ("Süddeutsche Zeitung")

Źródło: www.culture.pl

Festiwal Filmu I Sztuki

Adam Klocek – skromny – utalentowany

Człowiek, który nie lubi się chwalić… Może za to opowiadać o Filharmonii, promowaniu muzyki, innych artystach i ich talentach. Jest znanym, utalentowanym wiolonczelistą. Koncertował niemalże na całym świecie. Wydał kilka płyt. Dyrygent z pasją. Jest przy tym bardzo skromny. Miło mi zaprezentować na Portalu www.calisia.pl dyrektora Filharmonii Kaliskiej – Adama Klocka.

Czy mógłby Pan powiedzieć kilka słów o nowej inicjatywie Filharmonii Kaliskiej zatytułowanej: „Filharmonia nie gryzie”?

Celem tej akcji jest dotarcie do osób, które być może nigdy nie przyszłyby do Filharmonii, ludzi którzy sądzą, że koncerty Filharmonii są zbyt nudne, sztywne. Chcemy zaprezentować taki repertuar, który z jednej strony łączy symfoniczną orkiestrę z repertuarem jazzowo-popowym, tylko w dobrym wydaniu i z miejscami, które nie kojarzą się z Filharmonią. Tak jest np. w Warszawie – w słynnej fabryce trzciny. Jest to miejsce znane z ciekawych imprez. W Kaliszu mamy kilka interesujących wnętrz do wykorzystania. Sala Runotexu na pierwszym piętrze jest bardzo dobrym miejscem aby robić tam koncerty. Dysponuje całkiem przyzwoitą akustyką i poza tym jest to miejsce niecodzienne. Do takich celów to świetne połączenie. Doświadczenie pokazuje, że często ludzie twierdzą, że nie lubią muzyki tzw. „poważnej”, a po prostu jej nie znają. I dopóki nie mają możliwości posłuchać, nie wiedzą co tracą. Myślę, że trzeba walczyć ze stereotypami i namawiać ludzi, żeby poznali coś, czego nie znają. Gramy różny repertuar – i ten lżejszy i ten stricte „poważny”. W czasie karnawału mamy sporo koncertów, gdzie naprawdę każdy możne przyjść i z przyjemnością posłuchać muzyki. Mam sygnały, że nie tylko ludzie związani ze sztuką, ale też wielu innych jest zmęczonych wszechogarniającym łomotem, który głównie słyszy się w radio. Ludzie chcą posłuchać czegoś, co da im chwilę wytchnienia.

Jaką grupę odbiorców chciałby Pan dosięgnąć tymi koncertami?

Myślałem głównie o młodzieży, ale nie tylko. Już na koncercie Gabrieli Kulki było sporo młodych ludzi.

Czym dla Pana osobiście był ten koncert inauguracyjny?

Byłem bardzo zadowolony. Stałem się fanem twórczości i talentu Gabrieli Kulki. Cieszę się, że mogliśmy zrealizować ten projekt, przy udziale kompozytora Pawła Przezwańskiego. On bardzo dobrze czuje klimat orkiestry. Wiedziałem, że efekt powinien być dobry, ale też byłem trochę niespokojny. Nie znałem do końca akustyki tego miejsca. To był pierwszy nasz koncert w sali Runoteksu. Wierzyłem jednak, że będzie dobrze, i myślę, że się udało – miałem wiele sygnałów, że ludziom spodobało się i miejsce i repertuar. Nasza gwiazda zaprezentowała się znakomicie. Dla niej to także była nowa okoliczność, gdyż po raz pierwszy wystąpiła z orkiestrą symfoniczną. Mamy plan, żeby nagrać płytę Gabrieli właśnie w wersji symfonicznej. Musimy jednak znaleźć sponsora, który by nas wspomógł.

Jakie wydarzenia w najbliższym czasie planuje Pan w związku z inicjatywą „Filharmonia nie gryzie”?

Mamy zaplanowany następny koncert na 29 lutego. Będzie to występ z czeskim znanym zespołem, który śpiewa folk – rock. To zespół o nazwie „Tomasz Kocko i Orkiestra”. Myślę, że to będzie ciekawe i że ludziom się spodoba. Myślimy jeszcze nad miejscem. Być może będzie to znów hala Runoteksu.

Wychodzę z założenia, że pieniądze przeznaczone na kulturę z UM trzeba wykorzystać pokazując, że Filharmonia jest instytucją ciekawą i potrzebną. Żyjemy w czasach tak trudnych dla tego typu kultury, że jeśli nie będzie się robić czegoś szczególnego, zapraszać gości z zagranicy i robić ciekawych projektów to trudno mówić o rozwoju. W Kaliszu odbywają się koncerty z artystami i utworami, których w innym miejscu Polski się nie usłyszy. Poprzez cykl taki jak „Filharmonia nie gryzie” czy Letni Festiwal Muzyczny Południowej Wielkopolski chcemy zachęcać ludzi, którzy nie mieli do tej pory styczności z Filharmonią do kontaktu z nią. Prowadzimy także działalność edukacyjną w szkołach i przedszkolach.

A co może Pan powiedzieć na temat Adama Klocka?

Cóż ja mogę powiedzieć o sobie?... Po prostu staram się robić dobrze to, co robię. Mam pewne doświadczenie, bo od ponad 15 lat działam na rynku muzycznym. Jeśli chodzi o karierę wiolonczelową, to udało mi się coś osiągnąć. Nagrałem kilka płyt i koncertowałem niemalże na całym świecie. Natomiast jeśli chodzi o działalność w Kaliszu, to bardzo dobrze mi się tu pracuje, mogę rozwijać także działalność organizatorską. Jest wiele osób, które darzą naszą Filharmonię wielką życzliwością. Często w mniejszych ośrodkach dokłada się więcej starań, by pielęgnować kulturę niż w większych aglomeracjach. Mnie cieszy, że w Kaliszu mamy program czasami nawet ciekawszy niż w dużych miastach jak Poznań, Kraków. Walczymy dzielnie. Niektórzy moi koledzy z dużych filharmonii dziwią się, że tu w Kaliszu udaje się zrobić tyle dobrych imprez. Kalisz jest miastem o dużej tradycji i wymaga tego, aby te tradycje kultywować. Nie jest to miasto pierwszej wielkości, ale to nie świadczy o tym, że nie mogą się tu dziać poważne imprezy kulturalne. Kalisz jest otoczony sławą najstarszego polskiego miasta i można to wykorzystać. Mieliśmy niedawno pierwsze polskie wykonanie koncertu fortepianowego światowej sławy pianisty, kompozytora polskiego pochodzenia, Andre Czajkowskiego. Na koncert ten przyjechali goście z zagranicy. Był także biograf Czajkowskiego David Ferre. To był dopiero szósty tego typu koncert na świecie. Dla tych, którzy interesują się historią muzyki fortepianowej XX wieku, Andrzej Czajkowski jest legendarną postacią. Z innych wydarzeń na pewno trzeba wymienić przyjazd Krzysztofa Pendereckiego i Jacka Kaspszyka. Filharmonia i muzyka przez nią prezentowana jest oknem na świat, nie ma bariery językowej, która utrudnia przenikanie literatury i teatru. U nas można się spotkać się ze sztuką muzyczną artystów z całego świata.

Czy bardziej czuje się Pan dyrygentem czy wiolonczelistą?

Trudno powiedzieć. Zawsze chciałem dyrygować. Już od dziecka mnie to interesowało. Później bardziej zająłem się graniem. Dyryguję od 7 lat. Jeśli dyryguję przez dłuższy czas, to brakuje mi grania, aczkolwiek teraz ciężar przesuwa się w stronę dyrygowania. Gram też regularnie. Występowałem ostatnio na znanym festiwalu w Luksemburgu a także w Paryżu i Brukseli. Przypomniałem sobie, jak kiedyś wyglądało moje życie jako wiolonczelisty. Gdybym w ogóle przestał grać, na pewno brakowałoby mi tego.

Od czego zaczęła się Pana kariera muzyczna?

Pochodzę z rodziny muzycznej. Mój tata jest wiolonczelistą. Jednak rodzice wcale nie pchali mnie na siłę w stronę muzyki. Ja sam chciałem. Wprawdzie nie chciałem ćwiczyć, ale przyszedł moment, że trzeba było zdecydować. To było liceum. Stwierdziłem, że idę w kierunku grania. Zacząłem więcej ćwiczyć. Później wyjechałem na studia za granicę. Studiowałem w Kolonii a później w Berlinie. Także w Polsce studiowałem rok w Akademii Muzycznej w Warszawie. Jako muzyk człowiek rozwija się cały czas. Dzisiejsze czasy są trudne i marketing nie jest łatwy, ale uważam, że jeśli ktoś jest dobry w tym, co robi, to na pewno owoce tego będą pozytywne. Kariera to jest jedna sprawa, dla mnie chyba nie najważniejsza, a to, czy ktoś jest dobrym muzykiem, druga. Ja zawsze bardzo szanuję dobrych muzyków, niezależnie od tego czy są sławni czy mniej znani.

Z pewnością osiągnięcie takiego poziomu w muzyce wiąże się z dużym wysiłkiem. Czy zapłacił Pan wysoką cenę za swój rozwój?

Tak. Kiedyś większą, musiałem ćwiczyć godzinami. Teraz też sporo pracuję. W dzieciństwie inne dzieci kopały piłkę na podwórku, a ja musiałem siedzieć w domu i rzępolić na wiolonczeli. Wtedy to było przykre, ale teraz, co by mi zostało z tego kopania w piłkę?

A jak to się stało, że pojawił się Pan w Kaliszu?

Żartuję, że w Orkiestrze Kaliskiej Filharmonii mam większy staż niż większość kaliskich muzyków, którzy tu obecnie pracują. Kiedy byłem uczniem liceum w Warszawie, szef naszej orkiestry licealnej – Krzysztof Lewandowski został dyrektorem ówczesnej Filharmonii Kaliskiej. Ponieważ w Kaliszu bywały czasem problemy z obsadą orkiestry, zabierał on kilka osób z liceum z Warszawy, żebyśmy grali w zespole. Pojawiłem się więc tu po raz pierwszy w 1991 roku. Miałem wtedy 17 lat. To było bardzo miłe, pierwsze doświadczenie w graniu w orkiestrze filharmonicznej. Później wiele razy przyjeżdżałem jako solista, wiolonczelista i także jako dyrygent. Później był konkurs na dyrektora. Znałem Kalisz i postanowiłem spróbować. I tak zostałem. Jestem dyrektorem od stycznia 2006 roku.

Czy chciałby Pan na dłużej związać się z Kaliszem?

Jeśli zostanę na dłużej, to na pewno nie będę narzekać.

Jakie ma Pan plany zawodowe, marzenia?

Na pewno rozwój w dyrygenturze, tutaj człowiek uczy się cały czas. Nabieram doświadczenia. Poszerzam repertuar. Nie mam szczególnych marzeń. Praca w Kaliszu sprawia mi radość. Cieszę się, że orkiestra ciągle podnosi swój poziom. Mam marzenie, by Filharmonia Kaliska była zespołem docenianym w Polsce i takim, o którym dobrze się mówi, a już tak się dzieje.

Jak czuje się Pan w Kaliszu?

Bardzo dobrze. To ładne miasto z wieloma zabytkami, a ja lubię zabytki. Ma wielką zaletę polegającą na tym, że niemalże wszędzie można dojść pieszo. W Warszawie na przykład jest to niemożliwe. To miasto to koszmar komunikacyjny. W Kaliszu jest dużo większy spokój. Wszyscy goście, którzy tu przyjeżdżają są pod wrażeniem. Przywiozłem ostatnio gościa z Włoch, który z pewnością wiele miast widział, a na widok Kalisza, stwierdził, że to piękne miejsce. Kaliski park jest szczególnie piękny.

Gdzie bardziej czuje się Pan jak u siebie w domu?

Trudno powiedzieć. W Warszawie są moi rodzice. W ogóle z urodzenia jestem krakowianinem. Obecnie uczę tam w Akademii Muzycznej.

Czyli obowiązków ma Pan dużo… Jak Pan to wszystko godzi?

Na razie bez szkody dla żadnych obowiązków. Uważam, że lepiej mieć za dużo zajęć niż za mało.

Jak Pan lubi wypoczywać?

Czytając książkę, idąc na spacer, jeżdżąc na rowerze, generalnie staram odciąć się od cywilizacji.

Źródło: www.calisia.pl

 
następny artykuł »




© Copyright 2013 Festiwal Filmu i Sztuki DWA BRZEGI Kazimierz Dolny-Janowiec n/Wisłą 2008 - Dyrektor artystyczny Grażyna Torbicka. All rights reserved. Foto - Agencja TRIADA Katarzyna Rainka oraz Grzegorz Kondek. Projekt - Jarek Koziara. Nazwa Festiwalu - Miroslaw Olszówka. Strona wykonana przez saracoratello.